Wiele osób zastanawia się, czy zdolność do gromadzenia majątku i osiągania sukcesów jest dziedziczna. Można zauważyć tendencję, że dzieci bogatych rodziców są w stanie dojść do porównywalnego majątku nawet bez żadnej pomocy z ich strony. Czy to jest możliwe? Czy bogaci rodzice lepiej wiedzą, czego należy uczyć dzieci o pieniądzach? Opowiadają o tym Robert T. Kiyosaki i Sharon L. Lechter w książce „Bogaty ojciec, biedny ojciec”.
Najważniejszy nauczyciel
Rodzice to pierwsi nauczyciele dziecka. To oni uczą je pierwszych słów, pomagają stawiać pierwsze kroki. Uczą je podstawowych zachowań społecznych, higieny oraz samodzielności. W końcu uczą też tego jak radzić sobie w życiu. Nawet gdy dziecko trafi już do szkoły, rodzice mają ogromny i niekwestionowany wpływ na ich sposób myślenia. Autorzy książki wspominają, że ich rodzice tłumaczyli im, że mają iść do dobrej szkoły, osiągać dobre wyniki, a później poszukać dobrej i pewnej pracy. Taki schemat sprawdzał się przez lata. Sharon Lechter przyznaje, że wykształcenie i kariera jej oraz jej męża są owocami właśnie takiego myślenia. Jednak nie przyniosło ono spodziewanych efektów. Nie dało im bezpieczeństwa finansowego oraz nie zabezpieczyło ich przyszłości. Z tego powodu, zdecydowali się na to, by własnym dzieciom przekazać inne prawdy. Dawne rady sprawdzały się u osób urodzonych przez 1945 rokiem. Teraz – trzeba je zmienić, bo prowadzą prosto do katastrofy. Padło, więc pytanie JAK. Jak kierować edukacją dzieci by w przyszłości mogły osiągnąć sukces finansowy? Lechter uważa, że kluczem jest uczenie maluchów znaczenia pieniądza. W szkole zaniedbuje się edukację finansową. Licealiści dostają własne karty kredytowe, ale nie mają pojęcia o inwestowaniu pieniędzy. Potrafią tylko je wydawać. Starsze dzieci Lechter też wpędziły się w długi związane z nierozsądnym używaniem kart kredytowych. Najmłodszy sen wykazał się jednak większym rozsądkiem i sprytem życiowym. To on wyjaśnił matce, że zamierza być bogaty niezależnie od tego, czy skończy studia, czy nie. Jako przykłady podał Billa Gates’a, Madonnę i Michaela Jordana. Czy, któremuś z nich studia pomogły w zarobieniu pierwszego miliona? Oczywiście, że nie. Gates porzucił naukę na Harvardzie, a przez wiele lat był najbogatszym człowiekiem Ameryki.
Zaczęło się od gry edukacyjnej
Lechter spotkała Kyiosaki’ego na testach gry edukacyjnej, która miała przybliżyć dzieciom zagadnienia ze strefy finansowej. Niestety, tylko pozornie CASHFLOW przypomina znany Monopol. Zawiera dwa tory – tor szybki dla bogaczy i drugi – dla całej reszty. Drugi tor oznacza wyścig szczurów. Młodzi, dobrze wykształceni ludzie zaczynają zarabiać coraz więcej. Pracują na właściciela firmy, w której pracują i na banki, w których mają kredyty. Pracują na to, by płacić podatki. To wyścig szczurów, z którego bardzo trudno jest się wydostać. Jedyny sposób to wykazanie się biegłością z zakresu rachunkowości i inwestowaniu. W czasie testów Lechter odkryła, że dorośli – bankier, właściciel firmy i programista wiedzą na temat księgowości tyle, co jej nastoletnia córka. Czyli bardzo mało.
Dwóch ojców
Kiyosaki opowiada Lechter swoją historię. Miał dwóch ojców – edukowanego i bogatego. Podczas gdy edukowany kazał synowi dużo się uczyć, by pracować w korporacji, bogaty ojciec – kazał mu mieć korporację. Edukowany ojciec miał doktorat i skończył studia w krótszym czasie niż przewidywany. Bogaty ojciec nie skończył ósmej klasy. Obaj zarabiali bardzo dobrze, ale tylko jeden pozostawił po sobie długi do spłacenia. Robert Kioysaki otrzymywał rady od obu ojców, więc mógł je ze sobą zestawiać i zobaczyć, jaka jest różnica pomiędzy ich opiniami. Okazuje się bowiem, że są one skrajnie różne. Podczas gdy biedny ojciec twierdził, że nie ma pieniędzy, bo ma dzieci – bogaty ojciec twierdził, że musi mieć pieniądze, bo ma dzieci. To kompletnie różne zdania na jeden temat. Praktycznie rzecz biorąc, ich opinie różniły się diametralnie. Najważniejsza z nich dotyczyła jednak podstawowego zagadnienia. Biedny, ale wyedukowany ojciec przestawał myśleć, kiedy dochodziło do rozmowy o pieniądzach. Jego mózg się wyłączał, bo nie był przyzwyczajony i nauczony tego, by myśleć o finansach. Z kolei, bogaty ojciec był fanatykiem ćwiczenia mózgu. Dla niego myślenie było czymś w rodzaju naturalnej aktywności fizycznej. W związku z tym biedny ojciec podwyższał swoje składki emerytalne i z trudem odkładał zaskórniki. Bogaty ojciec trzymał rękę na pulsie we wszystkich sprawach związanych z pieniędzmi. Nikomu nie pozwalał decydować o swoich finansach. Pieniędzy nie oszczędzał, on je inwestował. Biedny umarł z długami, bogaty zostawił po sobie 10 milionów dolarów.
Trochę o książce
„Bogaty ojciec, biedny ojciec” jest w pewnym sensie biografią Kiyosaki’ego. Równocześnie jest ona poszerzona o wnioski i porady dla Czytelników. Można jednak powiedzieć, że jej myślą przewodnią jest konieczność wprowadzenia zmian w edukacji. O finansach powinna uczyć szkoła, a nie rodzice, którzy często sami nie mają pojęcia o tym, co się dzieje z ich pieniędzmi. Książka składa się z sześciu konkretnych lekcji, które warto sobie przyswoić. Ich zadaniem jest całkowita zmiana podejścia do pracy, pieniędzy i inwestowania. Autorzy radzą, by pracować po to, by się uczyć, a nie za pieniądze. Dokładnie tak jak bogaci. Oczywiście, brzmi to jak pewne szaleństwo. Osoby, które walczą o przetrwanie do wypłaty, nie mogą sobie przecież pozwolić na lekceważenie zarobionych pieniędzy, prawda? To właśnie jest pułapka wyścigu szczurów. Na szczęście Kiyosaki uważa, że w tym szaleństwie jest metoda.
Nie tylko dla bogatych
„Bogaty ojciec, biedny ojciec” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcieliby zmienić swój sposób myślenia. Napisana jest przystępnie, więc nadaje się jako wieczorna lektura albo książka na plażę. Warto jednak pamiętać, że zawarte w niej rady mają na celu całkowitą zmianę postrzegania otaczającego nas świata. Według autorów, czasy ubezpieczeń społecznych i emerytur nieubłaganie się kończą. Dlatego, trzeba nauczyć dzieci radzić sobie z pieniędzmi w taki sposób, by nie zostały pozostawione same sobie.