Ben (Benjamin) Horowitz to założyciel i szef firmy Andreessen Horowitz. Współpracuje ona z największymi światowymi markami – Hewlett-Packard, Nike, Ford i Amerykańską Armią. Równocześnie, Horowitz działa jako bloger. Jest też autorem książki „Najtrudniejsze w tym, co trudne. Prowadzenie biznesu, gdy nie ma prostych odpowiedzi”. Książka ta jest bestsellerem The New York Times, co jest całkiem sporym wyczynem. Została przetłumaczona na dziewiętnaście języków, w tym również na polski. Kto powinien ją przeczytać? Co może wyczytać z niej zwykły przedsiębiorca? Czy sięgać po nią powinni także freelancerzy?
Motto książki „Najtrudniejsze w tym, co trudne…” jest bardzo proste. To popularne powiedzenie – co cię nie zabije, to cię wzmocni. W praktyce oznacza ono, że prowadzenie własnej firmy nie jest łatwe. Wręcz przeciwnie. Sztuką jest jednak wychodzenie z każdego niepowodzenia, jako człowiek silniejszy i bogatszy o doświadczenie. Tym bardziej, że własnego doświadczenia nie można kupić. Co ważne, w książce nie znajdziemy żadnej złotej rady. Nie ma złotego leku, który rozwiązuje wszystkie problemy. Są za to konkretne porady i przykłady wzięte z życia. To szansa na to by zamiast zdobywać własne (często kosztowne lub bolesne) doświadczenia, uczyć się na doświadczeniach Horowitza.
Autor książki porusza wiele trudnych tematów. Wielu przedsiębiorców ma problemy ze zwalnianiem pracowników. Szczególnie tych, których się lubi, szanuje, a niejednokrotnie po prostu przyjaźni się poza pracą. Często, jako pierwszych pracowników zatrudnia się krewnych lub znajomych. Rozdzielenie interesów firmy od prywatnych spraw to podstawa, której musi nauczyć się każdy przedsiębiorca. W przeciwnym wypadku, źle pojęta przyjaźń przesłoni interesy firmy, a to może skończyć się plajtą. Horowitz uważa też, że CEO firmy powinien mówić jak jest. Nie powinien owijać w bawełnę i trzymać swoich pracowników w niepewności. Według doświadczeń Horowitza, szczerość z menedżerami jest pierwszym krokiem do osiągnięcia sukcesu. Tym bardziej, że powinni oni mieć wgląd w aktualną sytuację firmy by byli w stanie podejmować jakiekolwiek decyzje bez nadzoru szefa. Co ciekawe, Horowitz opisuje też to jak zachowują się przegrani. Może to być konkurencja albo zwolnienie czy zdegradowani pracownicy. Powtarzają oni kłamstwa, które mają szczególnie mocno zaboleć. To jak słowne ołowiane kule. Mają one na celu zniszczenie morali pozostałych pracowników firmy, podkopanie pozycji właściciela lub szefa oraz zepsucie jego opinii w środowisku branżowym. Takie kłamstwa mogą wydawać się osobistą tragedią. W rzeczywistości nikogo nie obchodzą. Pozycja na rynku jest lepszą wizytówką firmy niż opowieści byłych pracowników. W związku z tym, pomimo że kłamstwa mogą zaboleć – należy je po prostu przetrwać z uniesioną głową. Ważne jest by każdy, kto marzy o prężnie działającej formie zdawał sobie sprawę, że bez zgranego zespołu działającego jak naoliwiony mechanizm – nie osiągnie swojego celu.
Horowitz poświęca też sporo czasu na opisywanie relacji w zespole. Pisze o tym, co jest pozytywne i o tym, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Niektórzy CEO wierzą, że sławny już wyścig szczurów i zakulisowe rozgrywki podnoszą wydajność pracowników. Ben do pewnego stopnia zgadza się z tą tezą. Odrobina zdrowej konkurencji jest w porządku. Dobry kierownik powinien jednak wiedzieć, kiedy ją ograniczyć, tak by nie napędzać chorej ambicji. Ogromne znaczenie ma tutaj nazewnictwo stanowisk. Tym bardziej, że dobra atmosfera w pracy sprzyja osiąganiu dobrych wyników. W tym samym punkcie warto omówić też inny rozdział książki, który opisuje, co robić, gdy dotąd wartościowi pracownicy zamieniają się w potwory. To koszmar każdego przedsiębiorcy. Jeśli osoba, która dotąd była filarem firmy zaczyna zachowywać się niewłaściwie, to koniecznie należy podjąć właściwe kroki. Jakie? O tym można przeczytać w „Najtrudniejsze w tym, co trudne”.
Ben Horowitz porusza też tematykę tego, jak stać się CEO. Jakie powinien mieć cechy, jak powinien myśleć, czym się kierować. Twierdzi, że każdy prezes powinien mieć dwie twarze – CEO pokojowego i CEO na wojennej ścieżce. W końcu różne sytuacje wymagają różnych rozwiązań. Trudno spodziewać się, że powtarzając wciąż te same działania i schematy, osiągnie się inny efekt. CEO musi też wiedzieć jak być liderem, jak pociągnąć za sobą ludzi. Teoretycznie, charyzmy nie można się nauczyć. Jeśli jej nie mamy, to należy wykorzystywać inne sposoby. Autor dzieli się swoimi doświadczeniami, przemyśleniami i podaje życiowe przykłady. Jego słowa można traktować, jako porady dla tych wszystkich, którzy nie sami jeszcze nie wiedzą, jak powinni umocnić swoją pozycję przywódcy.
Książka Horowitza można traktować trochę jak pamiętnik, w którym odwołuje się do swoich wspomnień. W niektórych sięga nawet do czasów dzieciństwa. Wspomina swojego ojca o komunistycznych poglądach. Opowiada jak się im sprzeciwił i czy było warto. Odnosząc się do wspomnień zwraca się do innych przedsiębiorców i podpowiada im jak wyjść z kłopotliwych sytuacji lub w ogóle się w nich nie znaleźć. Co ważne, pomimo, że autor skupia się na przetrwaniu firmy to nie wpada on w hurraoptymizm. Są sytuacje, które mogą przerosnąć każdego. W związku z tym Horowitz opowiada o sytuacjach, w których sprzedaż firmy lub jej całkowita likwidacja jest najlepszą opcją. Wynika to z faktu, że przedsiębiorczości nie obowiązują żadne zasady. Ogranicza ją jedynie kreatywność i odpowiedzialność. Biznes może być ogromną szansą na sukces albo gorzką porażką. Wiele zależy jednak od tego, jak sam przedsiębiorca umie budować swoją pozycję lidera, wprowadzać swoje pomysły w życie i kontrolować działania swoich pracowników. Horowitz podkreśla również rolę kaskadowania obowiązków, delegowania zadań i podejmowania najtrudniejszych decyzji w firmie. To wszystko – bez negatywnych emocji względem samego siebie. Według Horowitza prowadzenie biznesu wymaga ogromnej odporności na negatywne i przytłaczające emocje. Konieczne jest wyrobienie sobie własnych reakcji,