Książka „Social media to ściema”, którą z dużym znawstwem tematu napisał B.J. Mendelson, jest pozycją zdecydowanie wartą polecenia wszystkim osobom prowadzącym własny biznes i poszukującym najlepszej i najbardziej skutecznej formy zaistnienia na rynku branżowym. Nowatorskie, a jednocześnie niezwykle trafne ujęcie tematu prowadzi do zaskakujących często wniosków, dlatego przybliżenie tej ciekawej i pouczającej pozycji może być dla wielu motywacją do jej przeczytania. Jako wielki entuzjasta mediów społecznościowych, a jednocześnie osoba korzystająca z nich w celu promowania swojego niewielkiego biznesu, po przeczytaniu przemyśleń B.J. Mendelsona na ich temat byłem zmuszony zweryfikować swoje podejście, a co za tym idzie także zmienić strategię marketingową.
Jaka treść kryje się za tytułem „Social media to ściema”?
Ogólne założenie autora nie jest całkowitą negacją działania mediów społecznościowych na polu promocji marki lub budowania większej bazy odbiorców. Jest to bardziej urealnienie i wytłumaczenie zasad działania marketingu społecznościowego, tak, aby przeciętny użytkownik wiedział, jak to wszystko działa, czy jest wystarczającym narzędziem promocji dla niewielkich biznesów i czy warto skupić się jedynie na tej formie sprzedaży swoich produktów lub usług. Jestem pewien, że po zapoznaniu się z popartym solidną wiedzą tekstem B.J. Mendelsona każda z osób wykorzystujących media społecznościowe jako formę reklamy będzie lepiej zdawała sobie sprawę z ich działania w budowaniu bardziej skutecznej strategii dla swojej pracy.
Książka jest podzielona na cztery części, z których każda opisuje konkretne zagadnienie i na prawdziwość tezy podane są przykłady. W pierwszym rozdziale autor udowadnia, że nasze powszechne wyobrażenie o istocie i zasięgu social mediów dla małego biznesu nie jest wcale takie oczywiste. Odczarowując mity o niezwykłej sile rażenia tej formy promocji przekonuje, że media społecznościowe to ściema, ale jednak nie należy ich przekreślać, a jedynie używać jako narzędzie pomocnicze w budowaniu swojej rozpoznawalności.
W drugiej i trzeciej części możemy dowiedzieć się, dlaczego mit o niezwykłej skuteczności social mediów w ogóle jest tak silny i kto pracuje nad tym, abyśmy w niego wierzyli bez żadnych zastrzeżeń. Ważnym aspektem w tej sprawie wydaje się być prawda o tym, kto tak naprawdę na naszym naiwnym podejściu zarabia największe pieniądze. Autor bezceremonialnie rozprawia się z półprawdami i socjotechnikami stosowanymi przez właścicieli mediów internetowych, dając nam, czytelnikom wiele do myślenia. Otwierając nam oczy na prawdziwe oblicze działania, uświadamia nas, dzieląc się swoją bardzo solidną wiedzą.
Czwarta część jest wypełniona treścią niezwykle przydatną, w której Mendelson podaje receptę na prawdziwy sukces, jaki możemy osiągnąć, wykorzystując media i na czym powinniśmy się skupić, aby nas biznes miał optymalne szanse na wybicie się. Konkluzja po przeczytaniu książki jest jedna – nie dajmy się traktować, jak nieświadome podmioty, ponieważ na mediach społecznościowych prawdziwe majątki zarabiają ich twórcy, a mali użytkownicy mogą jedynie stracić, jeśli nieumiejętnie z nich korzystają.
Dlaczego mamy wierzyć w tezy autora?
W tym miejscu pewnie większość z nas zastanawia się, dlaczego to właśnie B.J. Mendelsonowi mamy wierzyć, porzucając swoje głęboko zakorzenione przekonania na temat mediów społecznościowych. Jest to bardzo słuszne pytanie, a wyjaśnienie jest niezwykle proste. Autor napisał swoją książkę, ponieważ doskonale zna temat, posiada gruntowną wiedzę o mechanizmach działania social mediów popartą doświadczeniami zdobytymi w pracy zawodowej ściśle powiązanej z zagadnieniem.
Świetnie wie, o czym pisze i na udowodnienie swoich tez podaje przykłady z wielu lat pracy na stanowisku dyrektora do spraw nowych mediów w programie telewizji ABC, a także z innej funkcji, którą pełnił, a mianowicie prowadzenie na uczelni amerykańskiej działu poświęconego przetrwaniu na studiach. Pisał także do branżowych czasopism, a jego prace na temat mediów społecznościowych były wielokrotnie cytowane przez poważne gazety. Dlatego właśnie można śmiało polegać na dogłębnej wiedzy autora i cieszyć się, że chciał się z nami nią podzielić.
Jakie praktyczne wnioski dla promocji małego biznesu możemy wyciągnąć z pozycji Social media to ściema?
Po przeczytaniu książki z całą pewnością możemy bardziej świadomie korzystać z niewątpliwego dobrodziejstwa, jakim są media społecznościowe. Jeśli tylko nieco zmienimy zdanie na temat ich funkcjonowania, możemy skutecznie wykorzystywać to narzędzie, jednak bez tak dużych oczekiwań, jakie są powszechnie przyjęte przez ludzi nieposiadających usystematyzowanej wiedzy o ich działaniu. Po przeczytaniu pozycji Mendelsona, która jest napisana językiem bardzo przystępnym i zrozumiałym dla przeciętnego użytkownika sieci internetowej, każdy z freelancerów prowadzących własną niewielką działalność, będzie wiedział jak budować swoją rozpoznawalność i jakich narzędzi do tego celu używać, aby promocja była jak najbardziej skuteczna.
Posty w social mediach są ważne, ale powinny być tylko pomocniczym wątkiem w dotarciu do docelowej grupy potencjalnych odbiorców. Najważniejsze jednak jest posiadanie atrakcyjnej strony internetowej z dobrą nawigacją, bazy klientów pozyskanych tradycyjnymi metodami, a przede wszystkim bardzo dobrego produktu lub usługi. Tylko powiązanie tych elementów z aktywnością w social mediach, a także z profesjonalną oprawą SEO ma szansę skutecznie wypromować to, co mamy do zaoferowania klientom, na których nam zależy. Ważna jest również ostrożność w dobieraniu treści zamieszczanych w mediach społecznościowych, które powinny być opracowane w taki sposób, aby nie przynosiły odwrotnego skutku od tego, jaki sobie założyliśmy. Jednym słowem, aby rzeczywiście wspomagały promowanie naszej działalności oraz budowanie wiarygodności i zaufania potencjalnych odbiorców.
I na koniec jakże dosadny, ale prawdziwy cytat z książki – „Facebook prowadzi skomplikowaną grę w kubki, ponieważ cały dochód tej korporacji pochodzi z ogłupiania ludzi i wmawiania im, że reklamy w serwisie są skuteczne, nawet jeśli najwyraźniej nie są”.