Finanse i ekonomia to nie jest łatwy temat. Wręcz przeciwnie. Wymaga ogromnej wiedzy. Jest też na tyle skomplikowany, że wiele osób wcale nie chce poznawać go bliżej. Społeczeństwo jest już zniechęcone martwymi cyframi i ich analizami. Jednak Tomas Sedlacek, który napisał „Ekonomię dobra i zła” potrafi przedstawić jej zagadnienia w sposób przystępny, a nawet… zabawny.
Miał być wywiad
W 2011 roku Roman Chlupaty zaprosił Sedlacka, by przeprowadzić z nim wywiad do radia. W studio był też David Orrell. Chcieli przedstawić ekonomię z ludzką twarzą. Okazało się, że zebrane przez nich refleksje są łatwe w odbiorze i ciekawe. Nawiązują do fizyki, literatury i biologii. Wszystko to z humorem i dystansem do tematu. Tak właśnie powstał „Zmierzch Homo Economicus”.
Twardy kryzys, potem będzie lepiej
W związku z kryzysem finansowym i gospodarczym ekonomia znów znalazła się w centrum zainteresowania. Jest na pierwszych stronach gazet. Rozmawiają o niej zwykli ludzie – przy obiedzie, w kawiarniach, przy piwie. Stała się tematem poruszanym bardzo często i coraz więcej osób uważa się za ekspertów w tej dziedzinie. Niestety, nie wiąże się to z żadną głębszą refleksją. Nikt nie potraktował kryzysu jako motywację do lepszego zrozumienia zasad rządzących ekonomią lub do stworzenia rozwiązań, które mogłyby zapobiec kolejnym takim sytuacjom. Wprawdzie świat finansjery podjął pewne działania – ograniczono pensje i bonusy bankierów, rozdzielono bankowość inwestycyjną i detaliczną oraz zwiększono rezerwy banków, lecz autorzy „Zmierzchu Homo Economicus” twierdzą, że to wszystko to drobiazgi. To pozorne działanie, które nie ma większego znaczenia. Niemniej rządy decydują się na stosowanie coraz to nowych narzędzi, które mają stać na straży porządku ekonomicznego. W tym celu trzeba kontrolować jak najwięcej struktur i dbać o to by nie rozrosły się za bardzo, co mogłoby zdestabilizować rynek.
Dwa różne podejścia
Sedlacek powołuje się na różne zdania ekonomistów. Część z nich twierdziła, że jeszcze tylko kilka wybojów na drodze i gospodarka śmiało wystartuje do góry. Druga grupa twierdziła, że uporanie się z kryzysem było jak kopnięcie puszki pełnej robaków. Poleciała dalej, ale niedługo znów do niej dojdziemy. David Orrell myśli inaczej. Według niego gospodarczy mainstream opiera się na błędnych założeniach. W związku z tym on sam też nie może być prawidłowy. Okazuje się, że cały system jest niewłaściwy. Jego podstawy wymagają zmian. Oczywiście, Sedlacek i Orrell nie są pierwszymi, którzy wpadli na taki pomysł. Nie narzucają swojego zdania. Jedynie zachęcają do wyrażania własnej opinii i krytycznego myślenia. To właśnie pierwszy krok do wprowadzenia zmian.
Różne podstawy
David Orrell to kanadyjski matematyk i pisarz. Zajmuje się modelowaniem złożonych procesów, np. atmosferycznych. Sedlacek jest czeskim ekonomistą, doradcą Vaclava Havla. Jest autorem „Ekonomii dobra i zła”, w której poruszał temat ekonomii w kontekście Biblii i religii. Dla niego jest specyficzną formą wiary. Wynika to z faktu, że ekonomia dokładne tak jak każda religia opiera się na pewnych założeniach. W świecie finansów ogromną rolę odgrywa założenie, że przyszłość można przedstawić za pomocą matematycznych wzorów. Zwykli, szarzy ludzie nie mają o nich pojęcia. Nawet nie zdają sobie sprawy z ich istnienia. PKB wcale nie jest najważniejszą miarą dobrobytu, mimo że wiele osób tak uważa. Jego wzrost, który jest osiągnięty przy powiększaniu zadłużenia to nie powód do radości, tylko do niepokoju. Wystarczy popatrzeć na aktualną sytuację w naszym kraju. PKB rośnie, podobno obserwujemy teraz wzrost gospodarczy. Mimo to, krajowe długi wcale się nie zmniejszają. Czy w takim razie faktycznie rozwijamy się tak dynamicznie by podnosić składki ZUS?
Ślepa wiara
Ludzie traktują ekonomię jako coś pewnego. Coś nad czego istnieniem nie trzeba się nawet zastanawiać. Mechanizmy ekonomii? Tak, nad nimi warto myśleć, a potem… ślepo akceptować. Sama ekonomia? Już nie. Traktujemy to jako coś pewnego, naturalnego. Wierzymy w ekonomię. Silnie. Ślepo. I nieświadomie. A to właśnie najkrótsza droga do popełniania błędów. Nawet kryzys, nie otworzył ludziom oczu na to, że teoretyczne założenia są dość słabe. To kolos na glinianych nogach lub jak mówią autorzy „król jest nagi”.
Ekonomia, a polityka
Pieniądz rządzi światem. Z tego właśnie powodu to ekonomia narzuca tempo rozwoju świata. Uzasadnia porządek społeczny. Potwierdza, że różnice między bogatymi i biednymi istnieją naprawdę. Szczyt piramidy socjoekonomicznej wcale nie jest zainteresowany zmianami w ekonomii. Jej obecne zasady działają na ich korzyść. Sedlacek idzie nawet o krok dalej. Jego zdaniem w podręcznikach ekonomii jest poważny błąd. Otóż sugerują one, że wszyscy ludzie mają równe szanse. Mamy wolną konkurencję, więc kto lepszy, ten bogatszy. W rzeczywistości to bzdura. Ludzie nie mają równych szans na sukces. Niedawno, jeden z polskich polityków powiedział, że do dzieci polityków częściej uśmiecha się los. Najbogatsi dbają o to, by nikt nie odkrył i zdefiniował luk w ekonomii. By nie wskazano błędów myślenia i nie zaproponowano poprawek. Coś takiego mogłoby całkowicie zniszczyć wypracowany przez nich ład i kompletnie zmienić hierarchię społeczną. A może nawet, ją zlikwidować.
Trochę teorii spisku
„Zmierzch Homo Economicus” to efekt kilku godzin pracy. Można spodziewać się, więc że nie będzie do końca dopracowany i pozostawi w odbiorcy pewien niedosyt. Niestety, w pewnym sensie tak jest. Niektóre wątki mogły zostać bardziej rozbudowane. Inne można było lepiej przemyśleć. Książka, jednak jest z całą pewnością powiewem świeżości. Pojawia się w niej podkreślenie wagi niezależnego i krytycznego myślenia. Trudno się nie zgodzić z tym, że skutki braku takiego myślenia będą opłakane. W tym wywiadzie pojawiają się też liczne wątki, które można by nazwać spiskową teorią dziejów. Według nich, wszyscy jesteśmy oszukiwani przez grupę najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Jej zadaniem jest też wyłapywanie i opłacanie najbardziej utalentowanych jednostek, zwłaszcza tych z uczelni ekonomicznych. W związku z tym mają oni nie próbować poprawiać zasad rządzących finansami. Ciężko jest nie uznać tej teorii za dość naciąganą.