Żyjemy w czasach ogromnej presji nakładanej na każdego z nas. Trzeba być fit. Trzeba być lubianym przez wszystkich i lubić każdego. Trzeba mieć najnowszego iphona i newbalance bez jednej plamki. Trzeba codziennie biegać i trenować. Najlepiej cross fit z trenerem personalnym i indywidualnie dobraną dietą pudełkową. Trzeba też prowadzić bujne życie towarzyskie potwierdzane licznymi zdjęciami w mediach społecznościowych. W pracy, trzeba dawać z siebie jak najwięcej. Na każdym kroku trzeba udowadniać, że jest się lepszym od sąsiada. Jak zatrzymać to szaleństwo i wyścig szczurów o wielkie nic? Czy można się z niego wycofać i żyć po swojemu? Mark Manson twierdzi, że można wyrwać się z tej pułapki. W książce „Subtelnie mówię F*uck” tłumaczy, jak osiągnąć szczęście nie oglądając się na innych.
O autorze
Mark Manson zaczynał jako coach randkowania. Obecnie, jest mówcą, profesjonalnym blogerem oraz autorem książek, w których pokazuje inne spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość. Uczy, jak być szczęśliwym, nawet jeśli innym wydaje się to niemożliwe. Za zadanie obrał sobie budzenie w ludziach nadziei i motywacji do szukania własnej drogi. Sam o sobie mówi, że jest entuzjastą życia.
Trudna definicja szczęścia
Niektórzy ludzie są nieudacznikami. Jako przykład, Manson podaje Charlesa Bukowskiego. Pisarza, poetę, hazardzistę, alkoholika, gbura, lenia i sknerę. Człowieka, który do pięćdziesiątego roku życia nie odniósł żadnego sukcesu. Jednak, gdy dostał swoją szansę to pierwszą powieść ukończył w trzy tygodnie. Całkiem imponujący wynik, prawda? Tyle, że sława go nie zmieniła. Był wobec siebie całkowicie uczciwy, więc nawet po zdobyciu rozgłosu był leniwym gburem. Po prostu taki był i było mu z tym dobrze. Za nic miał cudze zdanie. Takie podejście drastycznie odbiega od tego, co proponuje nam współczesne kultura. Pogodzenie się z byciem nieudacznikiem oznacza odrzucenie pędu do bycia najlepszym, bogatszym, zdrowszym, szczęśliwszym, czy bardziej podziwianym przez innych. To po prostu akceptacja samego siebie i w pewnym sensie – droga do szczęścia. Ludzie mają tendencję do przekonywania samych siebie jacy są. Powtarzają sobie, że są piękni, inteligentni i bogaci… ale wcale się tacy nie czują. Z tego powodu narzucają sobie sami większe tempo i większe wymogi. Ostatecznie, cały czas gonią ideał, którego nie sposób doścignąć. Tymczasem osoba, naprawdę pewna siebie nie czuje potrzeby udowadniania czegokolwiek i komukolwiek. O to właśnie chodzi w umiejętności powiedzenia „F*ck”. Olewanie czasami jest po prostu potrzebne. Wystarczy wyobrazić sobie, że masz kiepski dzień. Zdarza się. Tyle, że ze wszystkich stron bombardują cię zdjęcia uśmiechniętych ludzi – na wakacjach, w super samochodach, na imprezach, na które zapomniano cię zaprosić. I czujesz się jeszcze gorzej, bo skoro nie jesteś szczęśliwy, to coś jest z tobą nie tak. Czujesz poczucie winy, bo czujesz się źle. Osoba, która potrafi „olewać” różne rzeczy może szybko wyrwać się z tej błędnej spirali. Pomyśli sobie – „czuję się źle, ale kogo to obchodzi”. I już. Nadal czuje się źle, ale nie ma z tego powodu żadnego poczucia winy. Nie kumuluje w sobie negatywnych uczuć.
Pewien paradoks
Ciekawym zjawiskiem jest to, że osoby „olewające” wcale nie charakteryzują się tym, że nie odnoszą sukcesów. Wręcz przeciwnie. Paradoks, który każdy z pewnością zauważył w swoim życiu, polega na tym, że im mniej ci zależy, tym lepiej ci wychodzi. W okresie sesji egzaminacyjnych w internecie królują memy z hasłem „miej wyj*ebane, a będzie ci dane”. Ten z pozoru głupawy tekst, ma wiele wspólnego z prawdą. Nieprzejmowanie się działa na odwrót. Zaprzeczanie porażce jest porażką samą w sobie. Uciekając przed czymś, próbując to ominąć lub uniknąć – zazwyczaj odnosi się odwrotny skutek. Gdy jednak jesteśmy w stanie się zdystansować, czyli „olać temat”, stajemy się odporni na ból i krytykę. Niezniszczalni. Możemy osiągnąć zdecydowanie więcej. Nie uciekamy, tylko spokojnie czekamy na to co nadejdzie.
Z pewnej odległości
Manson proponuje swoim Czytelnikom spojrzenie na własne życie z pewnej odległości. Pomimo, że wszyscy jesteśmy śmiertelni, a nasze życie trwa tylko kilkadziesiąt lat, marnujemy siły na przejmowanie się drobiazgami. Rzeczami bez znaczenia. Pozwalamy by unieszczęśliwiały nas drobnostki – niemiła odpowiedź pani w sklepie, sąsiad na luksusowych wakacjach, czy źle wydane monety na stacji benzynowej. Czujemy się nieszczęśliwi przez rzeczy, na które nie powinniśmy nawet zwrócić uwagi. Tymczasem, nie dostrzegamy prawdziwych problemów. Subtelna sztuka olewania polega na określaniu właściwych priorytetów. Na wybieranie tego, co jest naprawdę ważne i skupianiu się wyłącznie na tym, a ignorowanie wszystkich wątków pobocznych. To niezwykle trudne by właściwie identyfikować sprawy ważne i potrafić oddzielić je grubą kreską od pozostałych. To wymaga praktyki i dyscypliny, ale według Mansona to jedyne przedsięwzięcie w życiu, dla którego warto się trochę wysilić.
Lekko i zabawnie
Jak można było domyślić się po samym tytule, książka „Subtelnie mówię F*uck” jest książką humorystyczną. Dotyka poważnych tematów, ale robi to w sposób niezwykle przyjazny Czytelnikowi. Roi się w niej od żartów, aluzji i przekleństw. Nie ma w niej ani grama nadęcia. Czyta się ją przyjemnie i może być dobrym pomysłem na spędzenie miłego wieczoru z lekturą. Napisana jest językiem bardzo prostym, bo jest też kierowana do prostych odbiorców, czyli dla laików. Manson nigdy nie ukończył psychologii. Jest samoukiem, co nie zmienia faktu, że jego stawiane przez niego tezy są bardzo trafne. Najważniejsza jest jednak myśl przewodnia książki – bycie sobą też jest w porządku. Nie trzeba zawsze być najlepszym. Powinni o tym pamiętać szczególnie ci wszyscy, którzy podchodzą ambitnie do swojej pracy. Zdarza się, że są oni zbyt ambitni i każdą porażkę traktują jak największą klęskę życiową. Nie zauważają, że poprzeczka jest ustawiona zbyt wysoko. Właśnie dlatego, cenna jest akceptacja samego siebie. Pogodzenie się z tym, że nie trzeba być najlepszym, by być dobrym.