Digitalizacja większości przekazów, jakimi na co dzień posługują się ludzie, to fakt, z którego konsekwencji najczęściej nie zdajemy sobie sprawy. Umyka nam też na ogół ogrom skali, na jaką nasze dane są przetwarzane i do czego mogą posłużyć. Jeśli chcesz przeżyć niemały zawrót głowy, a przy okazji – lepiej zrozumieć otaczającą Cię rzeczywistość, sięgnij po „Big Data”.
Kronikarze ery wielkich danych
Zarówno Victor Meyer-Schonberger, jak i drugi z autorów książki, Kenneth Cukier, to osoby, którym śmiało możemy powierzyć oprowadzanie nas po historii rewolucji informacyjnej, w której uczestniczymy. Praca naukowa Meyer-Schonbergera od lat wiąże się ze studiowaniem realiów i konsekwencji ekonomii sieciowej, a także szeregu kwestii związanych z zarządzaniem danych i ich przechowywaniem. To właśnie jemu zawdzięczamy popularność takich koncepcji prawnych, jak choćby „prawo do bycia zapomnianym”.
Dziennikarz Kenneth Cukier z kolei uchodzi za jednego z najlepszych znawców współczesnych procesów ekonomicznych. Pisał artykuły między innymi dla Financial Times czy Wall Street Journal, a obecnie związany jest z The Economist. Prócz tego prowadzi podcast oraz spotkania z czytelnikami na całym świecie, a na swojej stronie publikuje blogowe artykuły, analizujące relacje pomiędzy współczesną ekonomią a rozwojem technologii.
Świat z perspektywy Big Data
By zrozumieć Big Data, musimy w pierwszej kolejności je zdefiniować. Sami autorzy książki przyznają na początku, że nie jest to zadanie proste. Granice tego pojęcia często zdają się rozmywać – zarówno z powodów jego historii, jak i nie zawsze poprawnego wykorzystania przez osoby zajmujące się marketingiem. W skrócie można powiedzieć, że są to zbiory danych tak niebotycznie wielkie, że ich analiza nie byłaby możliwa jeszcze kilkanaście lat temu z uwagi na niedostateczne zaawansowanie technologiczne.
Trudno wyobrazić sobie coś o takim rozmiarze. Trudno byłoby też wyobrazić sobie galaktykę – na szczęście współcześnie używane teleskopy mogą przybliżyć nam jej ogrom i piękno. Podobnie sprawa ma się z wielkimi danymi. Autorzy podkreślają, że korzystanie z nich na wielu różnorodnych polach odbywa się na zupełnie innych zasadach, niż tradycyjne badania statystyczne na małą skalę. Ze szczytu petabajtowych gór danych zobaczysz krajobraz dotychczas niedostępny. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że taki, który wcześniej po prostu nie istniał.
Big Data a nasze myślenie
Zbieranie i przetwarzanie danych na gigantyczną skalę znajduje już na obecnym etapie tak wiele zastosowań, że zawody takie, jak Data Scientist czy Data Cruncher wymieniane są wśród potencjalnie najlepiej płatnych zajęć kolejnego dziesięciolecia. Ale jeśli wydaje Ci się, że Twoja codzienność nie ma nic wspólnego z tymi potężnymi operacjami informacyjnymi, jesteś w błędzie.
Książka, o której mówimy, w pełnym brzmieniu nosi tytuł „Big Data. Rewolucja, która zmieni nasze myślenie.” i na tym aspekcie sprawy autorzy koncentrują się najmocniej. Wielkie dane wyróżnia spośród innych metod gromadzenia informacji niezwykły punkt widzenia, jakiego wymagają. Zamiast pytania „dlaczego”, zadajemy tylko pytanie „co”. Śmiałe zerwanie z przeszłością? To w najlepszym razie mocne niedopowiedzenie.
Wszystkie nauki ścisłe, społeczne, a nawet humanistyczne, jakie powstały na Zachodzie, od samego swojego zarania wychodzą od pytania „dlaczego”. Tymczasem najnowocześniejsze prognozy ludzkich zachowań, potrzeb, a nawet zachorowań na konkretne choroby wydają się być obecnie zupełnie osiągalne – mimo eliminacji tego podstawowego pytania.
Jak wykorzystywane są wielkie dane?
Autorzy książki serwują nam jedną serię imponujących faktów po drugiej. Ilość danych, którymi operuje Google każdego dnia, to ponad 24 petabajty. W 2000 roku informacje w formie elektronicznej stanowiły 1/4 całości informacji dostępnych ludzkości – dziś jedynie 2% informacji ma formę tradycyjną. Z każdej strony do Sieci płyną nieprzerwane strumienie danych, a osoby i organizacje, które wpadną na pomysł, jak ujarzmić siłę takiego strumienia, zarabiają miliardy dolarów.
Analizy i prognozy, dokonywane na podstawie Big Data, przyczyniają się już od kilku lat do przyspieszonego rozwoju medycyny, astronomii, biologii i niezliczonej gamy innych nauk. Mają potencjał, by ratować życie ludzi i zwierząt, a przy tym na każdym kroku zmieniać je na lepsze. Ale obszar, gdzie nastąpiło w związku z nimi prawdziwe informacyjne szaleństwo, to oczywiście marketing i reklama.
Big Data są potężnym narzędziem, za pomocą których biznesy już teraz dążą do indywidualizacji swoich produktów czy usług na niespotykaną wcześniej skalę. Skuteczne docieranie do target group przestało już być efektem mozolnej analizy przy pomocy przestarzałych narzędzi. Wśród zbieranych za pośrednictwem Sieci danych najbardziej cenną grupę stanowią przecież dane osobiste – dotyczące preferencji, przemyśleń, wieku, wyglądu, zwyczajów zakupowych czy poglądów politycznych.
Big Data – czego się dowiesz?
Wielu analityków rynku i ekonomistów postuluje, że zrozumienie świata nas otaczającego bez uwzględnienia materiału, jaki wnoszą Big Data, niedługo przestanie być możliwe. Bez wiedzy na temat niewidocznych gołym okiem śladów, które pozostają po naszych krokach w wirtualnym świecie, obraz, który budujemy sobie na jego temat, będzie mocno niepełny.
Czy jednak malutka, dopiero startująca firma albo niezależny freelancer mogą jakkolwiek skorzystać z możliwości, jakie stwarzają wielkie dane? Z pewnością nie w takiej skali, jak najwięksi gracze rynkowe – potrzeba do tego drogiego sprzętu, wykwalifikowanych specjalistów i niesamowitej mocy obliczeniowej.
Mimo to obserwacja trendów, jakie wiążą się z Big Data, może każdemu z nas pomóc myśleć inaczej o tym, jakie dane są wartościowe, a jakie nie. Ta niecodzienna perspektywa pomoże Ci także nauczyć się obserwować korelacje, nie tracąc energii na zadawanie pytania o przyczyny. Spróbuj, a Twoje horyzonty nie tyle się poszerzą, ile eksplodują. Sprawdź, do czego możesz użyć idei, które znajdziesz poza nimi.